Gra w życie - relacja z warsztatów
autor: Aneta Barta , źródło: Plasterek.pl
Charakter mojego wykształcenia sprawia, że uczestniczyłam w wielu warsztatach, szkoleniach, kursach (lista jest długa możecie uzupełnić ją sami). Były lepsze i gorsze. Takie, które pamiętam ze wszystkimi szczegółami do dziś i takie, które mgliście kołatają się po mojej głowie. Słowa padające z ust prowadzącego psychologa, szkoleniowca, coacha, trenera (i tu lista znowu bardzo długa) „co dały ci odbyte warsztaty" jak mantra docierają do mnie raz na jakiś czas. Ostatnimi warsztatami w jakich uczestniczyłam, czego niezbitym dowodem jest leżące przede mną zaświadczenie, to warsztaty zorganizowane przez portal Plasterek.pl „W osiemdziesiąt historii do-o-KOŁA ŻYCIA". Spotkanie odbyło się 13-14 marca 2010 roku w Krakowie, a było prowadzone przez psycholog dr Urszulę Tokarską.
Co dały mi te warsztaty? Nie tym razem!!!
Dziś opowiem Wam po prostu jak one przebiegały. Pokażę jak WY możecie spędzić czas, kiedy następnym razem spotkamy się na Plasterkowych warsztatach.
13 marzec sobota
Niby wiosna tuż tuż, a jakoś jej nie widać. Śnieg, zimno, ciemno jak podczas arktycznej zimy. Ostatni rzut oka czy wszystko zabrałam i wychodzę na warsztaty. Zgłosiłam się na nie dobrowolnie, ale powiedzieć, że idę na nie z radością to zbyt wiele. Przez głowę przelatuje mi wizja bolącego tyłka od siedzenia w jednym miejscu przez 15 godzin i bolących ust od ciągłego ziewania. No ale cóż, klamka zapadła więc staram się wykrzesać w sobie odrobinę entuzjazmu.
Docieram na miejsce trochę przed czasem, w sali gdzie odbywa się spotkanie jest już parę osób, a wśród nich Pani Urszula. Na moje powitanie wszyscy uśmiechają się do mnie przyjaźnie - przynajmniej towarzystwo wygląda na sympatyczne - przelatuje mi przez głowę. Kiedy wszyscy już się zjawiają, rozpoczynamy.
Linia życia
Czekam na standardową prośbę o przedstawienie się i powiedzenie kilku słów o sobie. I tu spotyka mnie pierwsza niespodzianka. Nic podobnego się nie wydarza. Ula (wspólnie postanowiliśmy, że przejście na Ty i mówienie sobie po imieniu to świetny pomysł) rozdaje każdemu kartki oraz ołówki i prosi o namalowanie własnej linii życia, a następnie podaje kilka pytań, na które we własnych głowach mamy sobie odpowiedzieć. Każdy bierze się do pracy. Po kilku minutach przechodzimy do prezentacji własnych dokonań. Nie ma przymusu. Kto chce, może opowiedzieć o tym co narysował, kto nie czuje takiej potrzeby, po prostu może posłuchać innych.
Zaczyna Ula, bierze do ręki kolorowy motek wełny, oplątuje nim swój nadgarstek i opowiada. Kiedy kończy, rzuca kłębek do kolejnej osoby, która podejmuje swoją opowieść. I tak przebiega to do momentu, w którym ostatnia osoba kończy swoją wypowiedź (wszyscy mieli na to ochotę). Spoglądam na pajęczynę, która została przez nas utkana. Kolorowe nici krzyżują się w różnych miejscach, przeplatają nawzajem, łączą. Chociaż każdy z nas pragnie, by jego życie było w miarę prostą linią biegnącą do przodu to ileż razy ono się plącze i zawraca. Czasami przy powstałych supłach „węzeł gordyjski" to pestka.
Przerwa. Spoglądam zdziwiona na zegarek, minęły prawie trzy godziny. Domyślam się, że moje poczucie upływającego czasu dało sobie wolne. Nalewamy sobie kawę, herbatę, zajadamy domowe drożdżówki i kruche ciasto z orzechami (ponieważ wszyscy wyrażali swój zachwyt wobec tych wypieków mogę się przyznać, że to ja je przygotowałam, w przeciwnym wypadku przemilczałabym ten fakt).
Psychologiczne podstawy - chyba nie dla mnie
Druga część warsztatów. Ula opowiada o teoretycznym zapleczu stworzonej przez siebie gry. Posługuje się rzutnikiem, przytacza wiele przykładów, wtrąca ciekawe dygresje. Ale ja nie jestem psychologiem, niektóre rzeczy są dla mnie niezrozumiałe. Jednak grupa słuchaczy uważnie słucha, dopowiada swoje zdanie, wyraża opinie na poruszane tematy. Widać, że orientują się w tym o czym Ula mówi. Na szczęście spotyka mnie kolejna niespodzianka i teoretyczne wprowadzenie bardzo szybko dobiega końca. Czas rozprostować nogi i zaczerpnąć świeżego powietrza. Przerwa obiadowa. Niektórzy wspólnie zamawiają pizzę, inni postanawiają wyjść na miasto. Godzinna przerwa skłania do rozmów, bliższego poznania współ - warsztatowców.
Ścieżka gorąca i zimna
Po przerwie czekają na nas kolorowe kartony, mazaki, kredki, plastelina (i wszystko inne co jest potrzebne do przedstawienia tego co masz w głowie w formie plastycznej). Ula zaczyna opowieść o ścieżkach życia. Przytacza różne historie i anegdoty. Każdy chce podzielić się własną. Dostajemy możliwość przedstawienia ich poprzez narysowanie własnych terytoriów dzieciństwa (to ścieżka gorąca oparta na własnym doświadczeniu i przeżyciach).
Ja z Elą postanawiamy stworzyć życie fikcyjnego bohatera, tak rodzi się Dominik (to ścieżka zimna, swoją opowieść snuje się na podstawie życia wymyślonej postaci). Wyobraźni mi nie brakuje, Ela również z łatwością wpada w nurt wymyślonej historii. Malujemy, kleimy, lepimy z plasteliny. Każda z nas dodaje jakieś elementy do życiorysu Dominika. Stworzona przez nas historia nie jest usłana różami.
Nasz bohater nie ma łatwo, ale w ostatecznym podsumowaniu jest ze swego życia bardzo zadowolony. Jako staruszek, siedząc na ławce i spoglądając wstecz wie, ze decyzje które podjął były słuszne bo zgodne z jego wewnętrznym głosem.
Kiedy już wszyscy skończyli swoje prace, każdy opowiada historię związaną z dzieciństwem. Czegóż tam nie ma. Przepełnione zgrozą historie rodem z filmu „Piła mechaniczna", wzruszające i pełne ciepła opowieści, zabawne i komiczne przygody, które tylko dziecko może przeżyć.
Za oknem nie wiadomo kiedy zrobiło się ciemno. Minęła 18, pierwszy dzień warsztatów dobiegł końca.
14 marzec niedziela
Dźwięk budzika wyrywa mnie ze snu. Spoglądam na zegarek 7 rano. Przez chwilę zastanawiam się dlaczego w niedzielę o tak wczesnej porze muszę wstać z łóżka. Szybko przypominam sobie, że idę przecież na warsztaty. W przeciwieństwie do dnia wczorajszego myślę o tym z przyjemnością.
222 opowieści
Witamy się jak starzy znajomi. Na początek oglądamy slajdy przedstawiające karty do gry. Jest ich 100, ale jeżeli myślicie, że po 20 miałam dość to jesteście w błędzie. Każdej karcie przyporządkowana jest jakaś historia, czasami nie jedna. Niektóre dzięki Uli poznajemy, na inne niestety nie ma czasu. Następnie Ula opisuje bieg ludzkiego życia. Przedstawia go w ośmiu etapach. Każdy umiejscawia siebie, na którymś z etapów ze względu na przedział wiekowy w jakim się znajduje. Okazuje się, że nasza grupa jest dosyć reprezentatywna.
Przerwa. Tym razem raczymy się słodkościami przygotowanymi przez Dorotę. Trochę się już znamy więc nasze rozmowy zahaczają o życie prywatne. Czuję się jakbym znała tych ludzi nie dzień, a co najmniej miesiąc.
Dary wróżek
Z małych fiolek każdy wybiera sobie po trzy ziarenka (to prawdziwe ziarenka roślin). Są one symbolem talentów (2 ziarenka) oraz obciążeń (1 ziarenko), w które wyposażyło nas życie na jego starcie. Dzielimy się nawzajem swoimi darami. Dla niektórych talent jest równocześnie obciążeniem i odwrotnie. Bywa, że choć dla jednych dane ziarenko jest obciążeniem, grupa wcale tego tak nie ocenia. Łatwo znajduję u siebie ograniczenie, mogłabym wymienić nie jedno. Talenty - z jednym nie mam problemu to wyobraźnia, ale drugi jakoś nie chce mi przejść przez gardło. Obawiam się, że zabrzmi to jak przechwałka. Zastanawiam się czy to nie taki społeczny naciska wpajany od dzieciństwa, że chwalić się swoimi zaletami zupełnie nie wypada.
Karty, kostka, gra
Rozkładamy karty na ziemi. 100 pól tworzy magiczną ścieżkę życia. Ula wyjaśnia zasady gry. Jak się poruszać, jak wybierać pola. Krążymy wokół rozłożonych kart próbując wytypować swoje ulubione, ale jak to zrobić kiedy wszystkie są niesamowite.
Siadamy wokół nich i każdy podaje swój wybór, nikt nie wybrał tylko jednej karty, z trudnością ograniczamy swój wybór do minimum trzech. Słuchamy związanych z nimi opowieści. Jak powstały wybrane zdjęcia, jaka wiąże się z nimi historia. Zastanawiamy się jak gra może nam pomóc w naszym życiu, w naszej pracy.
Niestety, 15 godzin minęło jak jedna chwila. Uśmiecham sie na myśl o moich obawach, że warsztaty będą się dłużyć w nieskończoność. Wymieniamy się mailami. Każdy musi wracać do swoich spraw, do swojego codziennego życia.
Co dały mi te warsztaty? Nie martwcie się, tak jak obiecałam nie będę odpowiadać na to pytanie. Dodam jedynie, że z niecierpliwością czekam na następne.
Aneta Barta
PS. Zdaję sobie sprawę, że nie wyjaśniłam dokładnie na czym polega Narracyjna Gra (auto)Biograficzna „W osiemdziesiąt historii do-o-KOŁA ŻYCIA" . Stało się tak dlatego, że zbyt wiele chciałam Wam opowiedzieć. Wszystkich zainteresowanych odsyłam więc do artykułu na ten temat znajdującego się w bazie wiedzy.
Artykuły o podobnej tematyce
-
Gra w życie
GRA W ŻYCIE...
Narracyjna GRA
(auto)Biograficzna
W osiemdziesiąt historii do-o-KOŁA ŻYCIA
Celem niniejszego artykułu jest wprowadzenie do autorskiej metody wspomagania rozwoju współczesnego dorosłego człowieka opracowanej przeze mnie w formie narracyjnej
GRY (auto)BIOGRAFICZNEJ zatytułowanej W osiemdziesiąt historii do-o-KOŁA ŻYCIA
Z metodą tą będzie można się zapoznać w najbliższym czasie w ramach proponowanych przeze mnie - pod patronatem portalu społecznościowego PLASTEREK - warsztatów tematycznych.
Komentarze (3)
Zaloguj się, aby dodać komentarz