Nigdy nie jest za późno na szczęśliwe dzieciństwo
autor: Regina Brett , źródło: Bóg nigdy nie mruga , wydawca: Insignis Media
Nigdy nie jest za późno na szczęśliwe dzieciństwo
Przez pierwszych trzydzieści lat życia nienawidziłam swoich urodzin. Zawsze przypominały mi, jakim jestem nieudacznikiem, przynajmniej we własnych oczach. W głębi duszy wciąż czułam się zapomniana i samotna i żaden prezent nie mógł tego zmienić.
Na pytanie o wiek, komik George Carlin odpowiedział kiedyś:
- Mam rok, mam dwa lata, mam trzy lata, mam cztery lata, mam pięć lat...
I tak dalej aż doszedł do swojego aktualnego wieku. To prawda: każdy z nas nosi w sobie wszystkie wcześniejsze wcielenia. Jesteśmy trzylatkiem, którego ugryzł pies. Sześciolatką, którą matka straciła z oczu w centrum. Dziesięciolatkiem, łaskotanym tak długo, aż zsiusiał się w majtki. Jesteśmy nieśmiałym, obsypanym pryszczami trzynastolatkiem. Szesnastolatką, której nikt nie zaprosił na szkolny bal - i tak dalej. Chodzimy w ciałach dorosłych, dopóki ktoś w jakiś sposób nie przywoła któregoś z tych dzieci.
Niektórzy ludzie mieli nieszczęśliwe dzieciństwo. Inni przeżyli smutne chwile. Jak zatem wyleczyć się z dzieciństwa?
Musisz podarować sobie nowe, szczęśliwe. Zadowolić to dziecko, które wciąż w sobie nosisz.
Kiedyś kupiłam sobie parę dziecięcych bucików. Moja mama urodziła jedenaścioro dzieci. Nie miała głowy do pamiątkowych albumów. Nie odlewała w brązie naszych pierwszych kapciuszków. Nie zachowała nic z okresu niemowlęctwa swoich dzieci, bo wszystko przekazywała dalej młodszym albo i tak było po starszych. Album fotograficzny wypełniały zdjęcia pierwszej czwórki. Mieli profesjonalne sesje. Uśmiechają się z fotografii, skąpani w idealnym, delikatnym świetle. Ja byłam piąta. Nie mam żadnych zdjęć z dzieciństwa. A może mam. Te przypadkowe fotografie dziecka w kojcu, w kołysce, w chodziku, to mogłam być ja. A może Mary? Albo Tom? Nikt nie umie nas rozróżnić. Dawniej przygnębiało mnie, że moja mama nie zachowała żadnych pamiątek po tym niepowtarzalnym, wyjątkowym noworodku i niemowlęciu, którym kiedyś byłam. Pewnie dlatego ja zachowałam wszystko, co należało do mojej córki.
Aż wreszcie postanowiłam przestać użalać się nas sobą i stworzyć własne wspomnienia. Sprawiłam sobie parę maleńkich kapciuszków dla noworodka, z białego jedwabiu z perłowymi guziczkami. To właśnie były te śliczne buciki, które moim zdaniem powinna była kupić i zachować moja mama. Wybrałam dla siebie nawet piękną grzechotkę. Może to brzmi głupio albo dziwnie, ale dzięki temu dawna, lecz wciąż krwawiąca w moim sercu rana zaczęła się zabliźniać.
Moi rodzice zapewnili mi najlepsze dzieciństwo, jakie mogli mi dać. Lepsze niż ich dzieciństwa razem wzięte. Teraz kiedy jestem dorosła, nie mogą już niczego naprawić. To moje zadanie. Muszę sama spojrzeć na swoje dzieciństwo i zobaczyć, ile spotkało mnie w nim radości. Przyjrzeć się swojemu życiu dziś i zobaczyć, ile radości spotyka mnie każdego dnia. Zajrzeć w przyszłość i odnaleźć w niej radość, która wciąż jeszcze może mnie spotkać.
Muszę sama zaczarować swój świat.
To samo dotyczy ciebie. Znajdź czas, żeby się ze sobą pobawić. Zaplanuj albo wciśnij w cotygodniowy plan zajęć jedną godzinę czystej rozrywki. Co tydzień zabieraj swoje wewnętrzne dziecko - albo dzieci - na wycieczkę (...)
Na szczęśliwe dzieciństwo nigdy nie jest za późno. Do dzieła. Tym razem wszystko zależy od Ciebie.
Fragment opowiadania Reginy Brett „Nigdy nie jest za późno na szczęśliwe dzieciństwo" pochodzący z książki „Bóg nigdy nie mruga" wydawnictwa Insignis Media.
Komentarze (0)
Zaloguj się, aby dodać komentarz