Dostęp do tej części portalu wymaga zalogowania

Olo i staruszka

autor: Patrycja Cichy-Szept , źródło: http://drzewo-zycia.com/olo-i-staruszka/

brak oceny

zwierzątkaOlo i staruszka


Jestem już staruszką. Przynajmniej tak mi się wydaje. Mam siwe włosy i zmarszczki. Jestem lekko zgarbiona i czasami bolą mnie te najmniejsze kosteczki w palcach. Dlaczego mnie bolą kosteczki, o tym za chwilę. Jeszcze trochę ponarzekam: otóż niedowidzę, niedosłyszę, i bardzo szybko się męczę. Nikt nie chciałby takiej babci. Ja jednak chodziłam po świecie i szukałam dziecka, które zechciałoby czasami się ze mną pobawić.

- Świat to Internet - powiedział pewien młody chłopak, który był na tyle grzeczny, że nie wyśmiał mojego pytania. Bardzo się jednak skrzywił, gdy zobaczył moje krzywe, obolałe kosteczki w obu dłoniach.

- Nie dasz rady babciu - powiedział i zniknął.

Na pewno miał na myśli, że pisanie mi nie pójdzie, no bo jak. Z takimi kosteczkami?? Poszłam więc do domu, włączyłam komputer i szukam kandydata na wnuczka - przyjaciela. Otwieram po kolei różne programy. Na jednych ludzie się śmieją, na innych płaczą, ktoś jest naukowcem, ktoś inny komikiem, są lekarze, aktorzy, czarodzieje, występują nawet mamy, babcie i dziadkowie.

W pewnym momencie otwieram jakiś program i to, co widzę wprawia mnie w przeogromne zdumienie, przecieram oczy bo nie dowierzam, tak, to ten sam chłopiec!! Ma na imię Olo, ale teraz jest dorosłym mężczyzną, bardzo przystojnym, wysokim i tak niesamowicie dobrze i mądrze patrzy mu z oczu. Rozpłakałam się ze wzruszenia i obejrzałam cały jego film w moim starym już komputerze. A teraz chcę ci opowiedzieć o tym, jak poznałam chłopca o imieniu Olo i dlaczego mam słabe i krzywe kosteczki...

Olo był mały, a ja byłam jego opiekunką. Najbardziej na świecie kochał malować, lepić z plasteliny i robić zwierzątka z małych kolorowych karteczek. Pewnego razy wpadł na pomysł, że nauczy mnie robić z papieru zwierzątka, kwiatki, samochodziki. Lepiłam z nim więc plastelinę, wałkowałam, rolowałam, wyklejałam, wydzierałam, malowałam i składałam papierowe pieski. Różnie mi szło, nie byłam taka zdolna jak mój mały nauczyciel. Bywało, że nie miałam siły, ani cierpliwości, targałam więc kartki papieru, niszczyłam plastelinowe ludziki, zamazywałam czarną kredką wszystkie rysunki, a potem płakałam. Tak tak, byłam już całkiem duża a nawet dorosła, a jednak, gdy coś mi się nie udało, bardzo się denerwowałam i ryczałam na całe gardło.

A było to tak: Olo pokazywał mi jak zrobić pieska z małych, kolorowych karteczek.

- No, całkiem dobrze ci idzie - powiedział Olo i uśmiechnął się jak stary, doświadczony nauczyciel.

- Ale nie umiem ogona - powiedziałam zasmucona.

- Na pewno ci się uda, spróbuj.

Olo miał do mnie dużo cierpliwości, jednak ja jej nie miałam. Gdy za trzecim razem nie udała mi się sprawa z ogonem, natychmiast zaczynałam płakać i niszczyłam karteczkę, Piesek znikał i znikały wszystkie moje nadzieje, że kiedykolwiek się nauczę.

- Wiesz - powiedział pewnego dnia chłopiec,- kiedyś miałem podobnie. Bardzo szybko się denerwowałem. Ale gdy czułem straszliwą złość zaczynałem rysować.

- Ale ja nie potrafię rysować - powiedziałam i rozryczałam się jeszcze bardziej.

Och, muszę ci wyznać, że Olo miał do mnie bardzo dużo cierpliwości. Tłumaczył i pocieszał mnie, gdy mi się nie udawało. Czasami wychodziliśmy na długie spacery i opowiadał mi różne śmieszne historie. Robił wszystko by mnie uspokoić.

Pewnego dnia ja, dorosła opiekunka małego chłopca pomyślałam, że nie wypada tak się zachowywać i powiedziałam:

- Nie chcę już tak ryczeć, krzyczeć i złościć się, gdy coś mi się nie udaje. Co mam zrobić, żeby przestać?

Olo długo się zastanawiał, bo był małym chłopcem i nie znał życia. Nie wiedział jak może doradzić takiej płaczce jaką byłam ja. Ponieważ był jednak bardzo mądry, tak powiedział:

- Powiem ci, jak urosnę, a teraz ćwicz.

Ćwiczyłam więc i ćwiczyłam, palce wykrzywiałam, drętwiały mi całe dłonie, a głowa pękała z wysiłku i zmęczenia. Kiedy w końcu udało mi się zrobić pierwszego psa w całości, Olo już był dużym chłopcem i nie spotykaliśmy się tak często...

Byłam smutna, ale już nie ryczałam. Postanowiłam go odszukać. Szukałam i szukałam. Mijały dni, miesiące i lata.

Dzisiaj jestem już staruszką, włączyłam komputer i widzę mojego pierwszego nauczyciela. Podgłaszam głośniki i oto co słyszę, przecieram uszy ze zdumienia, a Olo mówi:

- Kochana nianiu, jeśli mnie słyszysz, to mam ci coś ważnego do powiedzenia, chyba wiem, co zrobić, żeby przestać się złościć, gdy coś ci nie wychodzi, gdy ktoś cię zdenerwuje... Powiedz to!! Nie płacz, nie krzycz, nie wściekaj się i nie targaj karteczek, nie warto, powiedz o tym.

- Ale komu? Zapytałam dorosłego mężczyznę w ekranie komputera.

- Samej sobie, komuś bliskiemu i kwiatom w doniczkach, ukochanemu kotu, albo jeżowi spotkanemu na ulicy. Powiedz, że jesteś zła, a potem wyjdź na spacer, tylko już nigdy nie rycz...

Tego samego dnia odszukałam dorosłego Olo i pokazałam mu setki piesków, które zrobiłam z małych karteczek papieru, pokazałam moje krzywe kosteczki i pochwaliłam się, że już nie ryczę. A teraz znalazłam wnuczka - przyjaciela i jestem najszczęśliwszą staruszką na świecie.

(Tę bajkę - jako bajkę terapeutyczną napisałam dla sześcioletniego chłopca Olka, za zgodą jego mamy, zamieszczam na stronie.)


Patrycja Cichy-Szept


Komentarze (0)

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Nie ma jeszcze komentarzy