Operacja wymaga zalogowania

Juan Beznogi

autor: Jorge Bucai

brak oceny

drwalJuan Beznogi


Juan Beznogi był drwalem. Pewnego razu kupił sobie piłę elektryczną w nadziei, że ułatwi mu ona pracę. Zapewne tak właśnie by się stało, gdyby Juan najpierw nauczył się jej używać, ale tego właśnie nie zrobił, licząc, że jakoś sobie poradzi. Podczas pracy Juan zamyślił się, wypuścił piłę z rąk i poranił sobie nogi. Niestety, lekarze nie zdołali ich uratować i Juan Beznogi - stając się niejako ofiarą własnego nazwiska - wylądował na wózku inwalidzkim.
Przez kilka miesięcy Juan był pogrążony w rozpaczy. Z czasem jego stan psychiczny uległ poprawie, ale coś jednak przeszkadzało mu w odzyskaniu sił i Juan ponownie wpadł w depresję. Lekarze skierowali go do psychiatry.
Psychiatra był życzliwy i spokojny. Budził zaufanie, więc Juan opowiedział mu o tym, jak stracił nogi i o bólu swej duszy.

- Utrata nóg to rzeczywiście istotny powód do rozstroju duchowego, - zgodził się psychiatra.

- Nie o to chodzi, panie doktorze, - powiedział Juan. - Moja depresja nie dotyczy braku nóg. Najbardziej bolą mnie zmiany, jakie zaszły w relacjach z przyjaciółmi.

Psychiatra patrzył na Juana, oczekując szczegółów.

- Przed moim wypadkiem przyjaciele wpadali po mnie w każdy piątek i szliśmy razem potańczyć. Dwa razy w tygodniu spotykaliśmy się, żeby pojechać nad rzekę i urządzić sobie zawody w pływaniu. W każdą niedzielę biegaliśmy razem w parku. A teraz mam wrażenie, że nie tylko straciłem nogi, ale straciłem też przyjaciół - nie mają już ochoty na spędzanie ze mną czasu. Od tamtej pory nikt mnie nie zaprasza.

Psychiatra dołożył wszelkich starań, by uwierzyć, że Juan nie rozumie, w jakim stopniu jego myślenie było absurdalne. Zdziwił się nieco, ale wiedział, że to się zdarza - człowiek po prostu nie dostrzega rzeczy oczywistych... Postanowił zatem wytłumaczyć pacjentowi, co dzieje się w rzeczywistości. Przecież wiedział lepiej od innych, że z powodu pewnych właściwości umysłu człowiek może nie być zdolny do zrozumienia tego, co jest jasne dla pozostałych.
Psychiatra chciał, by Juan zrozumiał następującą prawdę: przyjaciele unikają go nie dlatego, że go już nie lubią. Robią to ponieważ - choć jest to bardzo smutne - nieszczęśliwy wypadek zmienił rzeczywistość. Czy mu się to podoba czy nie, ale nie jest już idealnym kompanem do tych rozrywek, które przed wypadkiem były ich wspólnym zajęciem.

- Ale doktorze, - przerwał mu Juan Beznogi, - ja wiem, że mogę pływać, biegać, a nawet tańczyć. Na szczęście nauczyłem się kierować swoim wózkiem i jestem w stanie robić wszystko.

Lekarz uspokoił go i kontynuował:

- Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, abyś robił wszystko to, co kiedyś robiłeś. Co więcej - to bardzo ważne, żeby robić to w dalszym ciągu. Po prostu nie warto robić tego z tamtymi przyjaciółmi, co dawniej.

Psychiatra wytłumaczył Juanowi, że można pływać jak kiedyś, ale rywalizować w pływaniu należy z tymi, którzy mają podobne problemy... Można tańczyć, ale w klubie dla osób bez nóg... Można trenować bieganie, ale nauczyć się robić to z takimi samymi ludźmi, jak Juan...
Juan musi zrozumieć, że jego przyjaciele nie mogą mu towarzyszyć, jak niegdyś, ponieważ zmieniła się sytuacja... Nie są już sobie równi.
Po to, by zajmować się tym, czym Juan chce się zajmować - tłumaczył lekarz - a także wieloma innymi rzeczami, Juan musi się przyzwyczaić do robienia tego z ludźmi takimi jak on. W pierwszej kolejności powinien skierować swoje wysiłki na zbudowanie nowych relacji.
Juan poczuł ulgę, w jego życiu pojawił się promyk nadziei. Odzyskał spokój.

- Brak mi słów, aby wyrazić swoją wdzięczność dla pana, doktorze, - powiedział Juan. - Pana pomoc jest nieoceniona. Lekarze prawie zmusili mnie, bym do pana przyszedł, a teraz rozumiem, że mieli rację. Wiem już, co chciał mi pan przekazać i obiecuję, że skorzystam z pana rad.

„Nowe relacje z takimi samymi ludźmi" - powtarzał Juan jak zaklęcie.

Juan Beznogi wrócił do domu.
Doprowadził do porządku swoją piłę elektryczną.
Postanowił obciąć nogi wszystkim swoim przyjaciołom, „tworząc" w ten sposób nowe relacje z równymi sobie...


Jorge Bucai


Komentarze (0)

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Nie ma jeszcze komentarzy